Wiem że do odważnych świat należy
ale mając 2 małych dzieci to jednak pewne rzeczy trzeba robić ostrożniej.
Jarku, też pracuję w dużej firmie (11 lat) która próbuje zrobić się na korpo i ponieważ urosła naprawdę ogromna, prezes który jest w tym samym wieku co ja i kiedyś można było powiedzieć że był kolegą zaczyna wszystkich traktować z pozycji siły.
Zresztą, 10 milionów rocznie
dochodu no to sam możesz się domyślić.
Cały szereg zdarzeń doprowadził mnie do tego że zrobiłem sobie u teścia małą stolarnię.
Wymyśliłem razem z żoną kilka szafek, głównie miały być dla naszych dzieci, jednak jakość wykonania okazała się bardzo dobra, że powstał pomysł aby spróbować na tym zarobić.
Szafki zgłoszone były do urzędu patentowego na ochronę wzoru przemysłowego z pozytywną decyzją o ochronie.
Zamiast najtańszej sosny zdecydowałem się na buka którego moim zdaniem dużo lepiej się obrabia, nie wyrywa włókien przy cięciu itd itd.
Takie produkty muszą jednak być trochę droższe od tych sosnowych, niejednokrotnie robionych na prawie przemysłową skalę.
I tu się pojawiają schody. Ceny choć moim zdaniem nie są wygórowane, to jednak ludzie jeśli nie dotkną tego i nie zobaczą na własne oczy i nie poczują w dotyku jaka jest różnica pomiędzy bukiem a sosną to nie wydadzą więcej niż tego typu rzeczy ma ktoś z sosny.
Idealnie jakbym miał jakiś sklep stacjonarny, ale ze względu na obecną pracę nie mogę tam siedzieć.
Jest co prawda kilkanaście pomysłów jak i gdzie to sprzedawać, ale to wszystko wymaga jeszcze czasu - na same opakowania kartonowe czeka się prawie 2 miesiące.
Przed realizacją pomysłów na sprzedaż muszę jednak odpowiednio to wycenić - nie za dużo nie za mało.
Chciałbym uniknąć sytuacji gdzie zacznę schodzić z ceny tylko po to żeby się to zaczęło sprzedawać.
Po pierwsze wizerunkowo źle to wyjdzie, po drugie ta praca i materiał są warte dopłacenia trochę więcej.