Co do strugów. Przyszły mi jakiś czas temu gładzik i "jack plane" o niskim kącie marki Sweetheart Stanleya. Poza tym spustnik Stanley Bailey i piątka, też Bailey. Trochę miałem okazję się nimi pobawić, robię właśnie taką bardziej ozdobną skrzynię na ciuchy dla ukochanej i powiem Ci tyle - nie wiem czy chciałbym teraz wydać kupę kasy na jakieś lie nielseny albo inne cuda-niewidy. Z baileyami jest trochę gorzej, stopa wymaga doszlifowania, tych sweetheart nie miałem czasu już sprawdzić na płycie traserskiej, ale biorą pięknie. Doprowadzenie struga do ładu nie jest takie trudne, jak Ci się wydaje. Mam nawet na ten cel hinduski spustnik - jak będę miał chwilę, to wrzucę tu relację, jak wyrównać takiego grzyba, który ma prawie milimetr odchyłki od prostej (techniką której tu nikt nie pokazywał, ale na razie, tajemnica

).
Długo czaiłem się też na dłuta Kirschen aż w końcu kupiłem Irwin Marples za jedną trzecią ceny. Jeżeli przepolerowanie takiego dłuta raz, dwa na popołudnie roboty to nie jest dużo, to moim zdaniem nie warto szaleć z hajsem. Chociaż Kirscheny to pewnie i tak kiedyś kupię dla tego pięknego logo

Co do osełek - mam chińskie. Dla mnie są ok. Daj Bóg, żeby w tych cztery razy drożych był lepszy korund, naprawdę. Papier wodny i płyta z granitu też daje radę, z najtańszym kitajskim prowadnikiem z AliExpress.
Kątowniki, liniały, cyrkle, macki, suwmiarki kupuj tylko starej dobrej produkcji z PRL. Naprawdę, będziesz zadowolony. Tak na marginesie - rzeźbię sobie czasem w metalu. Tu precyzja rzędu setki nie jest wyczynem. Jak szukasz dobrych mikrometrów, czujników czy innych narzędzi itp. to albo bierzesz VIS, FWP, albo kupujesz jakieś Mitutoyo za dziesięć razy tyle. Wszystko inne to fajans. Polski kątownik klasy drugiej czy nawet trzeciej będzie i tak lepszy niż cudeńka azjatyckiej techniki klasy rzekomo "00" (nawiasem mówiąc - jakby Cię paliło aby kupować jakieś strasznie drogie kątowniki klasy "0" lub nawet "00", to zmierz proszę grubość linii traserskiej ze znacznika czy ołówka, porównaj z dopuszczalnymi odchyłkami z normy i zastanów się czy warto strzelać z ZSU Szyłka do komara

).
Oczywiście nie chcę Cię zrażać do zakupu markowego sprzętu, to twój wybór i kupuj tak, abyś był później zadowolony - zresztą nie mnie doradzać, za cieńki w kapeluszu jeszcze jestem jak chodzi o stolarkę. Tym niemniej pamiętaj, że oprócz tych rzeczy, które tu wymieniłeś będziesz stał przed perspektywą wydatków o których sam jeszcze nie wiesz - na narzędzia pomiarowe, traserskie, całą przyczepę wszelakich ścisków, nietypowe strugi pod konkretną robotę. Myślę po prostu, że nie warto ulegać presji i złudzeniu, że dasz radę pracować tylko sprzętem za małą górkę pieniędzy. Bzdura.
A no i jeszcze jedno - jak będziesz chciał robić jakieś większe rzeczy, z litego drewna, to od razu mówię, że bez dobrej pilarki, wyrówniarki i grubościówki będziesz miał najdroższe meble w okolicy w przełożeniu na liczbę roboczogodzin (ale za to jaką satysfakcję!).